wtorek, 18 listopada 2008

Sen

Koniec dzisiejszego dnia w szkole, nareszcie. W sumie to szybko dzisiaj minęło tych 8 lekcji...
Przydałoby się coś na biologię pouczyć, i fizykę, na czwartek, bo jutro wcześniej jadę 2 godzinki. Wiadomo dlaczego.... z Matką chrzestną się 'pozwiedzać' ZOO idzie, he! Ale jakoś nie mam siły pójść do szafki po zeszyty. Bolą mnie mieśnie po wf wczorajszym, i nie tylko mnie z tego co słyszałam, nieprawdaż Magdaleno??

Ehh, tylko ta szkoła i szkoła, a życie ucieka przez palce nawet nie wiem kiedy... za dużo się tam czasu stanowczo spędza, człowiek zmordowany do domu wraca i pada plackiem na twarz bez chęci do czegokolwiek. A później sie nauczyciele dziwują, ze nieprzytomni na lekcjach siedzimy, zadania się nie ma. Duzo moglabym powypisywać na ten temat jeszcze, ale nadzwyczajniej mi sie nie chce, a dlaczego?? Wiadomo! Byłam w szkole...

Czekam na weekend z utęsknieniem, żeby się wyspać, może znajdę czas w końcu żeby się ponudzić?


Marzę o głębokim, długim, zimowym śnie.

1 komentarz:

mart pisze...

yhy ponudzic ? chyba na wakacjach maj dir :D